Jak wrócić po wakacjach do pracy i „nie zwariować”.

Specjalista: Lidia Jaroch
Za nami wrzesień. A razem z jego odejściem, nadszedł Definitywny Koniec Wakacji. Nawet studenci, którzy kończą jako ostatni wrócili do swoich zajęć. Teraz już wszyscy stoimy przed pytniem: jak wrócić po wakacjach do swoich obowiązków? I jak zrobić to najbardziej bezboleśnie?
Każda zmiana otoczenia pobudza procesy w płacie czołowym człowieka. Obszar ten, odpowiada min. za zwiększoną koncentrację, regulację uwagi czy regulację stresu. Badania prowadzone przez Uniwersytet w Illinois wykazały, że już po 20 minutach spędzonych na świeżym powietrzu, obcując z naturą znacznie poprawia się nasza koncentracja. Moja koncentracja po urlopie poprawiła się na tyle, że zauważyłam to czego wcześniej nie widziałam. Albo nie chciałam zobaczyć wypierając fakty. Zobaczyłam i zanalizowałam. Gdy przyszedł czas, aby wrócić do pracy, postanowiłam wdrożyć w niej nowe zasady. Pasujące do tego, co „zobaczyłam w pełnej krasie”.
Zmiany są potrzebne. Zmiany napędzają nowe działania, nowe sposoby wyrażania swoich (i nie tylko swoich) potrzeb. Przynoszą lepszą jakość pracy i samopoczucie. Tak w niej, jak i poza nią. Tylko takie pytanie kołacze mi się po głowie - „jak do tej pracy wrócić i nie myśleć o przyjemnych urlopowych chwilach”?
Niestety. Zazwyczaj nie czujemy się zachwyceni, gdy po wakacjach musimy wrócić do obowiązków , pracy i nawału codziennych spraw. Ja również czuje żal, że wakacyjna laba już się skończyła. Praktycznie każdy po wakacjach - tych dłuższych czy krótszych - dobrze wie, co to jest nie najlepszy nastrój, zmęczenie i rozdrażnienie. No i oczywiście – niechęć do podjęcia pracy po wypoczynkowej przerwie. Z psychologicznego punktu widzenia mówimy nawet o depresji powakacyjnej/pourlopowej. Powakacyjny zły nastrój trwa zazwyczaj kilka dni (przeważnie od 3 do 7) i po tym czasie mija sam.
Niestety zdarza się, że pogorszenie samopoczucia utrzymuje się przez kilka tygodni. Jeśli do tego pojawiają się też wybuchy agresji czy nadmierna płaczliwość, warto poszukać pomocy u specjalisty. Pourlopowa chandra może połączyć się z innymi stresującymi czynnikami w pracy czy chronicznym zmęczeniem - takim które zazwyczaj ciężko zniwelować nawet w ciągu dwóch tygodni wolnego. A to może doprowadzić do rozwoju klinicznej postaci depresji.
Jak sobie poradzić z powrotem do pracy?
Stres pourlopowy to naturalna reakcja organizmu na konieczność ponownego narzucenia sobie dawnego rygoru i dyscypliny w wykonywaniu codziennych zadań. W pracy jesteśmy praktycznie ciągle w stanie podwyższonej gotowości do działania. W czasie wakacji napięcie to naturalnie odpuszczamy, zaczynamy czuć wolność wyborów, relaksujemy się i odprężamy. Ponowne wejście na „wysokie obroty” wymaga wysiłku, a to nie jest motywujące. Każdy z nas wolałby zachować zgromadzoną energię na zupełnie inną bardziej przyjemną aktywność. Nie najlepszy nastrój może być spowodowany również i tym, że odpoczynek był za krótki i organizm nie wypoczął wystarczająco.
Z pourlopowym obniżeniem nastroju działamy już w momencie wyboru rodzaju wypoczynku. Podstawowa zasada brzmi: „jedźmy tam gdzie lubimy i róbmy to, co naprawdę lubimy". Wtedy najprawdopodobniej rzeczywiście wypoczniemy. Jeśli to możliwe, to nie przychodźmy do pracy prosto z urlopu – weźmy dodatkowy wolny dzień lub wróćmy z wakacji w piątek lub sobotę. Nie rzucajmy się od razu w wir ciężkiej pracy. Jeśli to możliwe, to jeszcze przed urlopem spróbujmy uzgodnić z przełożonymi, aby w pierwszym dniu w pracy nie zlecał nam szczególnie trudnych zadań. Zajmijmy się wtedy raczej czymś mniej skomplikowanym, nie wymagającym szczególnej koncentracji uwagi np.: uporządkowaniem papierów, kalendarza, czytaniem służbowych maili. Zaraz po powrocie spróbujmy ustalić listę najważniejszych zadań i skupić się na nich.
Istotne jest aby wszelkie zaległości powstałe w trakcie urlopu systematycznie, ale bez nadmiernego pośpiechu nadrabiać. Po pracy postawmy na aktywny wypoczynek. Taki jak lubimy - basen, rower, spacer itd. Spróbujmy od razu zaplanować następny choć by jedno dniowy wyjazd. Dobrze by było, aby nastąpił on już w kolejny weekend. Dajmy sobie trochę czasu – każdy z nas potrzebuje tych 3-7 dni, żeby na dobre wrócić do rzeczywistości. No i rzecz jasna zawodowych i domowych obowiązków.