Mała wielka Ala cz. II

person Autor: Administrator comment Comment: 0 favorite Odsłon: 282

12.06.17r
Zacznę od tego ,że podjęłam wczoraj pewną ważną decyzję… BĘDĘ TAK TRAKTOWAŁA MŁODE JAK CHCIAŁABYM ABY TRAKTOWALI MAŁĄ ALĘ. Mam nadzieję że się uda :) Tak więc wstałam 20 minut wcześniej aby mieć więcej czasu – bez nerwów. TO BYŁ STRZAŁ W 10 :) Wspaniały poranek – pełen śmiechu i żartów. Wszystko na spokojnie, bez nerwów :-) Byłam u siebie w zakładzie pracy. Widziałam się z szefem… 16.06.17r kończy mi się zaległy urlop i rozwiązujemy umowę. Czuję się dziwnie. Z jednej strony – szczęśliwa i dumna. Zakończam współpracę która nie rokowała żadnych dobrych zmian… A z drugiej strony troszkę przykro. W końcu spędziłam tam 2,5 roku…. Otwierałam ten sklep… Nie żałuję decyzji… A wręcz cieszę się, bo to oznacza, że idę do przodu. Skoro zrozumiałam, że to nie ma przyszłości i nie ma sensu trzymać się tam „na siłę….”to oznacza, że „DORASTAM”. YUUUPI MAMY TO :) :) :)

Popołudnie też było ok :-) Bez większych zgrzytów :-) Szczęśliwa.. Dumna….

13.06.17r
Dzień nie zaczął się najlepiej – młode dawały popalić… Dałam radę – nie podniosłam głosu. UFFFF – łatwo nie było, ale się udało :) Odwiozłam karakańce do szkoły. Jak wracałam do domu zadzwoniła do mnie znajoma:
M – Alusia jak tam Twoja noga?
Ja – dobrze, dzięki.
M – Nie szukasz czasem pracy?
Ja – yyy no w sumie planowałam od września, a cio?
M – Bo od nas odeszła dziewczyna z pracy i szefowa szuka kogoś odpowiedzialnego za nią.
Ja – iiii???
M – I pomyślałam o Tobie, Ciebie mogę polecić z czystym sumieniem.
Ja – OOO miło mi, dzięki :-)
M – To przemyśl to ok ?
Ja – Jasne, dam Ci znać do dwóch godzin.
M – ok to czekam :-)

W mojej głowie rozpętała się burza…. Kurczę – chciałabym iść do pracy… Pieniądze… Wyszłabym do ludzi…. Przestałabym się zamartwiać.. A z drugiej strony??? Co z młodymi?? Jak Ja sobie poradzę po 7-mio miesięcznej przerwie??? hmmm…. A w sumie kto nie ryzykuje ten nie ma :)  I tym oto sposobem zostałam przyjęta do pracy :) Na razie umówiłam się, że na próbę… Chcę sprawdzić czy sobie poradzę z tym wszystkim… I nie chodzi o pracę – o to się nie boję…. Wiem, że jestem dobra w tym co robiłam :-) Chodzi o młode… Czy znajdę osobę która się podejmie opieki nad nimi? Czy sobie poradzi? Czy młode Ją zaakceptują? Oczywiście tysiąc myśli na sekundę… Na razie pomoże mi przy nich wujek – jednak nie na stałe. Wieczorem wylądowałam na szkoleniu… BOŻE JAK MI TEGO BRAKOWAŁO. Kontakt z ludźmi… Zwykła rozmowa…. Szczęśliwa… Tak bardzo szczęśliwa….

14.06.17r
NANANAAN :) :) Byłam dziś na kontroli u ortopedy… Moje kolano dobrze już funkcjonuje… I tym o to sposobem oficjalnie odłożyłam kulę i dostałam zgodę na pracę. YUUUUUPI MAMY TO :) :) :) Wyszłam z poradni i się poryczałam… Z radości… W końcu…. Po 7miu miesiącach strachu…. bólu… niepewności… wylanych łzach… bezsilności…. i wiele, wiele innych. WSZYSTKO WRACA DO NORMY…. Jak Ja się cieszę :) Nawet młode zauważyły zmianę mojego nastroju… O dziwo poszły ładnie spać… Jutro święto… Czyli karakańce będą 4 dni w domu… BOŻE MIEJ MNIE W SWOJEJ OPIECE….

15.06.17r
To był podły dzień…. Młode mają nawrót wszawicy :( No żesz kuva mać… Nie mam już siły… Płakać mi się chce z bezsilności.. Do tego przeszły same siebie… Tak dawały popalić, że się popłakałam. Bijatyki… Wyzwiska…. Pyskówki…. Darcie się tak, że na parterze było je słychać…. Moje tysięczne „dziewczynki proszę uspokójcie się BŁAGAM….” No i co??? Poległam…. Najstarsza dostała w dupsko… Boże…. Nawet pisać mi się nie chce….

16.06.17r
Dziś lepiej się czuje… Przeprosiłam młodą za zaistniałą sytuację. Powiedziałam, że puściły mi nerwy co oczywiście nie usprawiedliwia tego co zrobiłam. Przeanalizowałam to co się stało… Nie jestem z tego dumna… WSTYD MI… Tak cholernie mi wstyd…. Nie zapanowałam nad nerwami.. Przegapiłam moment „kumulacji”. Muszę bardziej panować nad emocjami… To mój największy problem – już o tym wiem. Trzeba nad tym popracować… To był fajny dzień. Byłyśmy na lodach, na spacerze i na placu zabaw. Wieczór minął w spokoju… Po raz kolejny zauważyłam jak moje nastawienie działa na dzieci… Po raz kolejny miałam tego dowód… Jest północ…. Jutro moja pierwsza samodzielna zmiana na sklepie… Cieszę się, tak bardzo się cieszę…. Czy sobie poradzę? PEWNIE, ŻE TAK :)

17.06.17r
Jest późno… bardzo późno. Dałam radę :) Jestem tak bardzo dumna z siebie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo mi brakowało pracy. - p.Alu świetnie pani sobie radzi, jestem z pani dumna :) :) :) Nannana :) Takie słowa bardzo budują…. Dziewczynki były z wujkiem. Dali radę – cieszę się. Młode wieczorem dały popis… Złapałam się na tym, że się nawet nie zdenerwowałam…. Kolejny dowód na to, że wyjście do ludzi dobrze mi zrobiło… A tak w ogóle to, że mam wyjątkowe dzieci to wiedziałam już dawno… Jednak jak wyjątkowe przekonałam się ostatnio… W związku z faktem, że do końca czerwca mam „ogarniętą” opiekę a od lipca nie to ZACZEŁY SIĘ POSZUKIWANIA OPIEKUNKI” No i były dwie chętne panie…. hmmm… Nie wiem, czy młodym nie podeszły? Czy stwierdziły, że mama pójdzie „do dupy” a nie do pracy??? Dały taki popis, że panie po mniej więcej 15 minutach patrzyły jak uciec ode mnie z domu… A były tylko na rozmowie i poznaniu młodych… Czuję, że to będzie trudne wyzwanie…. :) Dooobra będę się nad tym zastanawiać jutro… Jestem padnięta. Jutro nocna zmiana.

18.06.17r
Młode dały mi pospać.. O 9-tej usłyszałam MAMUSIU WSTAJESZ JUŻ? ZROBIŁAM CI KAWĘ :) Cuuuudnie się dzień zaczął…… No ale co by nie było zbyt pięknie…. Młode się pokłóciły, pobiły… Mi nerwy puściły… No i otworzyłam mój „dziubek”… Eh…. Na szczęście szybko przywołałam się do porządku i przeprosiłam…. Po obiedzie znów awantura między młodymi o zabawkę… Eh – czasami mam wrażenie, że mam w domu 2-3 letnie dzieci a nie takie duże…. Na szczęście nie dałam się „wmanewrować” w ich kłótnie… W końcu się pogodziły.. Więc był krótki spacer i lody… Nie podobał im się fakt, że wychodzę do pracy.. O czym nie zapomniały głośno i wyraźnie zakomunikować….:) Tak na chwilę zatrzymam się przy moim „darciu buźki”… Mam z tym problem i to bardzo duży… Zdaję sobie z tego doskonale sprawę. Myślałam, że pozbycie się toksyka z domu będzie największym wyczynem…. Bardzo się myliłam… Boże jak Ja się myliłam… Myślałam, że jak już wszystko się w miarę ustabilizuje to będzie pięknie i cudownie… O NIE…. Dopiero teraz zaczyna się największa praca….. Praca nad tym aby stworzyć normalny, ciepły dom… Bez agresji… krzyku…. strachu…. przepychanek…. Czy mi się uda??? Jestem pewna, że tak… Potrzeba czasu – ale się uda. Z Lidią czarownicą moją kochaną zaczynamy nad tym pracować. Znaleźć sposób za zahamowanie mojej „jadaczki” Zbieram się do pracy… Trzymajcie kciuki… Buuuuziaki, Wasza Ala
CDN

19.06.17r
Wróciłam przed chwilą z nocnej zmiany… Tak – jestem bardzo zmęczona. Tak długa przerwa w pracy (8 miesięcy) dała się we znaki. Jednak jestem przede wszystkim szczęśliwa…Tak bardzo tęskniłam za pracą…. Za kontaktem z ludźmi, uśmiechem, zwykłą rozmową…. Cieszę się, że tak to wszystko się układa….Idę spać… O 13-stej muszę wstać i lecieć do medycyny pracy….. Jest 23,00 właśnie usiadłam aby opisać dzień… to był jeden z lepszych dni w ostatnim czasie… Jestem MEGA DUMNA z siebie Jednak od początku. Wstałam (zwlekłam się) o 13-stej z łóżka i majestatycznym krokiem w tempie ślimaka ruszyłam do przychodni medycyny pracy… Tam miłe zaskoczenie bo wszystko sprawnie załatwiłam i mogłam sobie iść :) Oczywiście pogaduchy z moją czarownicą…..(Liduś wiesz, że Cię kocham). No i trzeba była jechać na zakład pracy w którym jeszcze oficjalnie pracuję… Tam też wszystko sprawnie, pięknie, ładnie… Oficjalnie od 17.06.17r nie jestem już pracownikiem firmy…. Co czuje?? ULGĘ-OGROMNĄ ULGĘ… I tutaj się zatrzymam na chwilę. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę Ja już dawno chciałam odejść z tej firmy. Czemu tego nie zrobiłam? Jak się tak nad tym zastanawiam to przypomina mi się powiedzenie „LEPSZE ZŁE A ZNANE NIŻ DOBRE A NIEZNANE”. Wiedziałam, że praca w tej firmie mi nie służy… Praca w której byłam kierowniczką – zarabiając tylko 200 zł więcej niż pracownicy. Praca w której na umowie miałam kasjer – sprzedawca a pełniłam funkcje kierowniczki. Praca w której teoretycznie pracowałam na pół etatu. A praktycznie hmmm 1,5. Praca w której nie miałam płaconego L-4 ani urlopu…… Praca w której każdy robił co chciał oprócz tego co powinien…..Praco w której Ja jako kierowniczka miałam wielkie G do gadania….. Co mnie tam trzymało??? Pracowałam tylko na rano więc mogłam spokojnie zaprowadzić młode do szkoły i iść do pracy. Znałam sklep, klientów…. Czułam się bezpiecznie… Jak to irracjonalnie brzmi…… Podświadomie wiedziałam, że trzeba z stamtąd uciekać… Jakoś nie mogłam się zebrać… No i w sumie sytuacja z nogą sama rozwiązała problem… Czasami tkwimy w czymś co nam nie służy tylko dlatego, że boimy się zmian… Jest kijowo, ale nie zmieniamy bo to już znamy, wiemy czego się spodziewać… Boimy się nowego, innego…. Z własnego doświadczenia powiem, że nie warto się bać… Nie warto tkwić w szambie….. Warto wyjść z szamba umyć się i iść p nowe – może lepsze???? Umówiłam się z młodymi u mnie pod sklepem… Wiele razy Je prosiłam aby czekały na ławce, nie wchodziły na sklep. Tłumaczyłam, że nie pracuje już tam i wchodzenie i przeszkadzanie nie jest mile widziane… Zawsze o tym zapominały i wpadały jak torpeda prosto na zaplecze…

Dziś mnie zaskoczyły. Wysiadam z autobusu i co widzę??? Moje małe siedzą grzecznie na ławce… Były tak zajęte rozmową, że nawet mnie nie zauważyły :-) Oczywiście pochwaliłam, powiedziałam jaka to dumna jestem, że mnie posłuchały… Były lody i plac zabaw… Bez kłótni, awantur, bijatyk…. Nie podnosiłam głosu, zaczęłam NAPRAWDĘ je słuchać i być dla nich – nie koło nich. Zmiana w zachowaniu o 180 stopni…. Szłyśmy nad zalewem śpiewając piosenki. Oczywiście kto najgłośniej? Mała „Alunia” :) :) Wieczór…. Pora kolacji średnia tak wariowała, że wywaliła całą kolację… A Ja? Ze stoickim spokojem powiedziałam „Angela – proszę przynieść szmatkę i posprzątać. Jestem dumna, mega dumna :-) Po kolacji jak zwykle miały czas dla siebie… Jednak czas się kończył więc mówię ZA 10 MINUT GASZE ŚWIATŁO – KTO NIE BĘDZIE W ŁÓŻKU BĘDZIE ROBIŁ TO PO CIEMKU. Trzy razy mówiłam ile im czasu zostało…. Miały w nosie… No więc zgasiłam światło – ich szok? BEZCENNY :-) Młodsze padły a najstarsza miała chwilę pt „Ile mama wytrzyma?” Im bardziej ona prowokowała tym bardziej Ja to „olewałam” aż ją gotowało… prowokowała… straszyła Angele.. budziła Olivie…. Specjalnie światło świeciła… trzaskała łazienką… śpiewała… zaczepiała… nawet się popluła z nerwów, że nie reaguje… W końcu też padła. Jednak zanim zasnęła powiedziała coś co wywołało łzy w moich oczach… „Mamusiu Co się z Tobą stało? Chciałybyśmy abyś już taka zawsze była. Nie krzyczała, mówiła spokojnie. Uśmiechała się tak jak dziś. Nawet nie zdenerwowałaś się jak Angela rozwaliła kolacje”…..

20.06.17r
Wstałam trochę wcześniej.. Na spokojnie obudziłam Angele… Wszystko bez pośpiechu, z uśmiechem na twarzy….Bardzo się pilnuję, aby być taką jak bym chciała aby była moja mama jak byłam dzieckiem…. Staram się.. Na pewno się potknę gdzieś tam – to się podniosę i będę szła dalej… Młode pojechały do szkoły a Ja stwierdziłam, że wezmę się za piwnice…. I tutaj muszę wam napisać o moim „A – PRZYDA SIĘ” Miałam tak, że bardzo mało rzeczy wyrzucałam… za małe ciuchy – aaaa przyda się, Zabawki – aaaa przyda się, Za małe ciuchy na mnie? – kiedyś schudnę… Kupowanie rzeczy których wcale nie potrzebowałam… Efekt? Jak zaczęłam robić porządki w domu i powyciągałam wszystkie worki okazało się ,że większa część ciuchów jest za małe na młode a 60% tych rzeczy było jeszcze z metką….. Lidia tez mi uświadomiła pewną rzecz… Zbieranie wszystkiego to nałóg którego trzeba się pozbyć.. A więc zeszłam do piwnicy – otworzyłam Ją iiiii... ODECHCIAŁO MI SIĘ……. Przeglądałam tylko 3 worki – całe poleciały na kosz…. Jak ma się „zbieractwo” przez parę – naście lat to ciężko się zabrać aby to ogarnąć… Jednak systematycznie zrobię porządek też w piwnicy… Po dwa worki dziennie-kiedyś skończę :) :) :) Dzień był bardzo dobry… Zero krzyków, zero agresji.. DUUUUUMNA -TAK TAK BARDZO DUMNA

21.06.17r
Dziś w pracy 12 h…Zmęczona, ale szczęśliwa.. Dostałam pochwałę od właścicieli sklepu…. Mówiła, że mnie nikomu już nie odda i ma nadzieję, że zostanę na stałe :-) Jest zadowolona z mojej pracy a klienci z obsługi…. Takie słowa bardzo podnoszą samoocenę… Ktoś mnie docenia, ktoś mnie chwali… Fajne uczucie. Jak wróciłam do domu nie było już tak „kolorowo”. Dziewczyny szalały bałagan taki jak by tajfun przeszedł… A wujek z tekstem „mam ich serdecznie dość” No i??? Puściły mi nerwy i otworzyłam „dzióbek” Nie było to potrzebne…. Czułam się podle… Byłam zła sama na siebie…. Przecież obiecałam sobie poprawę… Co się stało? Czemu tak zareagowałam? Smutek… Złość… Uczucia które mnie wypełniały… Z pomocą przyszła jak zwykle Lidia…… „Przestań się torturować, dopiero zaczynasz pracę nad agresją więc licz się z upadkami” Tak – to racja. Jak to mówią „Nie od razu Kraków zbudowali”. Muszę wyciągnąć wnioski z mojego zachowania i starać się nie powtarzać błędów. Późny wieczór… ANALIZA SYTUACJI… Czemu tak zareagowałam? Czemu krzyczałam? Co było tego przyczyną ? Co mnie zdenerwowało? A więc na pewno sytuacja z moim mężem…. Doszły mnie słuchy, że planuje wracać na stałe do Polski…. Na razie na pewno spędzi urlop w sierpniu w Polsce… Młoda mi mówiła, że pisała z tatą i chce się z nim spotkać…. Czy mam prawo jej tego zabronić? Tak – z wielu względów… Czy chcę jej tego zabronić – jak najbardziej tak!!! Jednak czy powinnam??? Oto jest pytanie… Cała trójka chce się z nim spotkać… Czy na to pozwolę?? Nie wiem… Jeżeli tak to pewne warunki musiałyby być spełnione… Trzeźwy… W mojej obecności…. Bez mieszania młodym w głowie…. Młode są bardzo za nim – a Ja mam mętlik w głowie….. Z tego co wiem w planach ma powrót do Polski… Odwyk zamknięty… Terapię…. I potem będzie próbował nas „odzyskać”. Jeszcze pół roku temu byłabym szczęśliwa z takiego obrotu sprawy… A dziś?? Dziś sądzę, że takim osobą jak mój mąż z zaburzeniami będzie bardzo ciężko się zmienić. Nie wiem co musiałoby się stać abym w ogóle pomyślała o próbie stworzenia jakieś relację. Gdzieś tam w moim sercu zawsze będzie. Jednak na ponowny związek?? Nie – nie chce… Oczywiście znam i słyszałam przypadki o osobach które zmieniły swoje życie o 180 stopni… Przestali pić, zaczęli normalne życie… WYMAGA TO JEDNAK BARDZO WIELE SAMOZAPARCIA, DYSCYPLINY, CHĘCI ZMIANY.
Życzę mojemu mężowi jak najlepiej – naprawdę. Wierzę, że może zacząć normalnie żyć…. Jednak nie ze mną…. I tutaj też nasuwa się smutna myśl.. Co alkohol potrafi zrobić z człowiekiem… Z naprawdę fajnego faceta zrobił „marionetkę” uzależnioną od procentów.. To przykre…… Ile osób traci wszystko przez alkohol? Ile osób stacza się na samo dno?? Wiem z własnego doświadczenia… Dlatego nie patrzę nawet na alkohol – wiem, że nie mogę…. „Jedno piwo” byłoby dla mnie zabójstwem….. To się rozpisałam :) Jutro nowy dzień-mam nadzieję, że lepszy……

22.06.17r
Nadzieja runęła jak domek z kart…. MAAAAASAKRA… Moja najstarsza dała rano taki popis, że się popłakałam z nerwów.. Dzieciaka 14sto letniego ubierałam na siłę… ONA NIE PÓJDZIE DO SZKOŁY I KONIEC…. Na nic dały się tłumaczenia, że ostatni raz… Że jutro zakończenie roku szkolnego… NIE i koniec…. Całą drogę tak się darła jak by ją ze skóry obdzierali.. W autobusie: „NIENAWIDZĘ CIĘ”, „NIE JESTEŚ MOJĄ MATKĄ”, „NA PEWNO MNIE ADOPTOWAŁAŚ”, „WOLĘ IŚĆ DO DOMU DZIECKA”... Serce mi krwawiło tak bardzo jak tylko mogło w takiej sytuacji… Ludzie patrzyli się jak na jakiegoś ZWYRODNIALCA. Musiałam Ją cały czas trzymać – tak szalała… Wyszłam podrapana, popluta, z rękami całymi czerwonymi od szczypania.. No i ??? Puściły mi nerwy i szarpnęłam za mocno….. Jestem zmęczona… Tak bardzo zmęczona moim zachowaniem…. Moimi wybuchami… Dziwię się, że dziewczynki nie umieją panować nad emocjami… Jak maja to robić skora sama Ja nie potrafię….??? Idę jak burza w każdej dziedzinie… A w tej?? Stoję w miejscu albo nawet się cofam.. Eh…. Nie radzę sobie z tym-kompletnie… Wiem, że dzieci są naszym lustrem – dlatego tak boli…… Jaki daje im przykład??? Wiem, że nie mogę się dołować ani rozpamiętywać… Muszę wyciągnąć wnioski i iść dalej Popołudnie i wieczór minęły nam spokojnie. Już bez krzyku i awantur… Rozmawiałam z młodą… Martwię się… Takie zachowanie świadczy o tym, że jest jakiś problem… Tylko jaki?? Zmęczona, tak bardzo zmęczona.

23.06.17r
Koniec roku szkolnego. YUUUUPI W KOŃCU. Nie wiem kto się bardziej cieszy?? Ja czy młode?? Wszystkie trzy dostały promocje do następnych klas – dzięki Bogu… Ten rok szkolny był pełen zmian… Zmiana miejsca zamieszkania…. Rozstanie z mężem…. Moja operacja nogi… Mój początek terapii…. Współpracuję z moją czarownicą już 9 miesięcy…… Jak ten czas leci – tyle się wydarzyło :)Baaardzo Cię kocham – wiesz? – to było do czarownicy bo tak na żywo to mi głupio jej tak powiedzieć? Jutro wyjeżdżamy na tydzień do pięknej miejscowości…. Już trzeci rok z rzędu. Uffff tak bardzo się cieszę… Jest tam naprawdę cuuuuudownie. Mini zooo…. basen… Park linowy…. Domki drewniane… Pyyyyszne jedzenie… Boziu – nie mogę się doczekać. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że zasięg jest tylko w jednym miejscu poza terenem ośrodka.. Bardzo, bardzo się cieszę. W końcu odpoczniemy… Dziś dzień ojca i urodziny mojego męża… I taka rozmowa:
– Dziewczynki muszę iść na zakupy. Co będziecie robić w tym czasie?
– Zrobimy laurki dla taty. Przecież dziś ma urodziny i dzień taty.
– ok
– Mamusiu złościsz się?
– Nie, dlaczego tak myślisz?
– nooo, że tacie laurki robimy…
– Nie kochanie, nie mam nic przeciwko….
Uciekam na zakupy… Nawet jednej rzeczy jeszcze nie spakowałam a autokar o 13stej…. Pracowite popołudnie mnie czeka… Jest 22.30 – Ja nadal nie spakowana… Normalnie masakra jakaś… Nic mi się nie chcę…. Trzeba zebrać tyłek i się pakować…. Młode bez problemu poszły spać.. Widziałam jak im się oczy świeciły na ten wyjazd… Moje maluchy bardzo to przeżywają…. Kochani – życzę wam miłego tygodnia :) „Widzimy” się 04.07.17r na nowym wpisie. Będzie, będzie zabawa – będzie się działo :) :) Całusy, Wasza Ala

Wakacje

W pierwszej kolejności przepraszam za tak długą przerwę. Mogłabym wymyślać tysiące powodów…Tylko po co?? Zwyczajnie na świecie nie miałam weny na pisanie….. Teraz pisząc wykorzystuje fakt, że jestem u rodziców a ponieważ pogoda ‚barowa” to moje dzieciaki popadały jak muchy w środku dnia…. Tak sobie siedzę i myślę… Zastanawiam się od czego tak naprawdę zacząć… Jest się czym chwalić, ale też jest się do czego przyznać… No to lecimy.

Tydzień wakacji w miejscowości o której Wam pisałam i na który czekałam cały rok udał się wspaaaniale :-) Były wycieczki, zabawy, śmiech. Wspólnie spędzony czas. Tydzień w którym nie musiałam gotować, prać, sprzątać. Żyć nie umierać :) Taki RESET jest potrzebny każdemu. Moje gwiazdy automatycznie wyczuwając „wakacyjny” klimat i fakt ,że mamuśka jest inna też zrobiły mi niespodziankę. TO BYŁ TYDZIEŃ BEZ NERWÓW I PODNOSZENIA GŁOSU…. NIE, NIE – DLA JASNOŚCI NIE ZMIENIŁY SWOJEGO ZACHOWANIA – JA ZMIENIŁAM PO PROSTU SWOJE. Oj mogłabym cały ten wpis poświęcić na wspomnienia….. :-) Jednym słowem WYPOCZĘŁAM. A potem powrót do rzeczywistości. Cały czas problem z opiekunką do młodych. Powiem wam, że Bóg już chyba nie ma do mnie siły i moje modlitwy zostają wysłuchiwane (tak jestem osobą wierzącą). Było parę sytuacji podbramkowych z moją pracą gdzie tak naprawdę 3,4 godziny przed rozpoczęciem zmiany nie wiedziałam co zrobię z dzieciakami. Za każdym razem sytuacja się tak rozwiązywała, że byłam w pozytywnym szoku :) Nadal pracuje, idzie mi coraz lepiej. Jestem szczęśliwa, zarabiam pieniążki a przy okazji jestem wśród ludzi. Brakowało mi tego bardzo. Teraz opowiem Wam o nowinkach. Należę do grupy „JAK WYCHODZIĆ Z TOKSYCZNYCH ZWIĄZKÓW”

Jest tam ponad 5 tysięcy członków więc nikt nie domyśli się że to Ja hihihih :) No ale do rzeczy :) Grupę założyła i prowadzi ALICJA LEWANDOWSKA - wspaniała, empatyczna, ciepła i w ogóle cudowna kobieta. No i ta kobiecina zaprosiła mnie do różnego rodzaju wyzwań. Między innymi ćwiczenie konsekwencji… Codziennie robi się jedną i tą samą rzecz na którą nie było czasu, chęci itd…. Myślę – fajnie w końcu będę myła moje gary codziennie wieczorem taaaaa. Moja „radość ” trwała do momentu jak leżąc w łóżku zadowolona z życia przypomniałam sobie…o zapomniałam ……. GARY…. Oj….dobrze, że Alicja nie słyszała jak na nią pomstowałam. Uszy na pewno Ją piekły jak cholera :) Drugie wyzwanie CODZIENNIE CHODZĘ 2 KM…. Myślę – reeeewelacja – wyrobię sobie mięśnie, mam czas dla siebie nananana. Taaaaaa deszcz, zimno a „Ala” popierdziela z telefonem w ręce, na którym ma uruchomioną specjalną aplikacje. A tam miły głosik informuje…. NIE PRZESZŁAŚ JESZCZE NAWET JEDNEGO KM…. A niech Cię tam i z powrotem……. Wredne urządzenie – jak by mogło to pewnie by się jeszcze ze mnie śmiało…… Na cholerę mi to było??? A to dopiero początek tego wszystkiego…. Czasami mam wrażenie, że Lidia i Alicja „uwzięły” się na mnie…. Jedna prowadzi ze mną terapię i jak zaczynam „kombinować” to słyszę taaaaa…. sratatata, „kombinuj Jasiu kombinuj” tylko nie zapominaj, że ze mną rozmawiasz ? Druga wzięła się za moją konsekwencje, wiarę w swoje możliwości, i zmianę stosunku do życia. BOŻE DZIĘKUJĘ CI Z CAŁEGO SERCA,ŻE ONE SIĘ WZAJEMNIE NIE ZNAJĄ :-) :-) :-) Dopiero bym miała przerąbane. A tak na poważnie baaardzo się cieszę ,że mam te moje kobietki – widzę ile mogę zdziałać. A świadomość, że one naprawdę we mnie wierzą – dodaje mi siły…Tak więc „Pomstując” na nie – oczywiście po cichutku, co by nie słyszały grzecznie współpracuje z nimi i wykonuje polecenia :-) tzn. „PRACUJE NAD SOBĄ”.

Uspokoiło się moje darcie „buźki” na moje dzieciaki. Automatycznie dzieciaki zaczynają się zmieniać-swoje zachowanie, swój stosunek do siebie itd… Ustępuje moja agresja……. Nie wiem czy ma na to wpływ fakt, że podjęłam pracę i część dnia jestem poza domem, czy moja terapia z Lidią. W sumie pewnie jedno i drugie. Chcę mi się krzyczeć YUUUUUUPI MAMY TO :) :) Oczywiście co by nie było „za słodko” ….Mój anioł stróż wyjechał na urlop….. Co Ala zrobiła????? WPAKOWAŁA SIĘ W SZAMBO…….. TAAAAAA. Szkoda, że całej mojej teoretycznej wiedzy nie stosuje w praktyce wtedy byłoby cudownie, a tak. Pisałam wam, że „pan i władca” wraca do Polski…..Wrócił – chciał się zobaczyć z młodymi… Pozwoliłam – i to był błąd…… Nie powiem – dzieciaki szczęśliwe…. Było kino, lody plac zabaw, prezenty…… Wpadli (on i dzieciaki) na pomysł, aby jechać do moich rodziców na wakacje… Hmmm – w sumie niezły pomysł – nie będę miała problemu z opieką nad młodymi. A w związku z faktem, że mój małżonek nie miał się gdzie przez ten tydzień podziać ,a wujek miał nawał pracy w firmie zgodziłam się aby był u nas przez ten tydzień. Zaproponowałam mu miejsce na materacu na podłodze… Przez tydzień miałam „życie jak w Madrycie”. Obiadki do pracy, posprzątane, ugotowane, dziewczyny szczęśliwe… Przypomniały mi się początki naszego małżeństwa kiedy wszystko jeszcze było w porządku….. Uśpiło to moją czujność i zanim się zorientowałam opiłam się i wylądowałam z nim w łóżku….. Żeby była jasność nie namawiał mnie. Czy żałuje??? Hmmm tego, że się opiłam na pewno… Nie powinnam nawet patrzeć na alkohol…… Moja abstynencja poszła w pi….. Trzeba zacząć od nowa… Czy żałuje tego ,że się z nim przespałam? I tak i nie….. Żałuje tylko dlatego, że gdzieś zakopane jakieś tam uczucie zostało otwarte jak rana….. A ran się nie rozdrapuje……. Co teraz będzie?? Nie wiem, nie mam pojęcia. Plan mojego małżonka jest taki, że jak wrócą od rodziców ma sobie wynająć hotel robotniczy i iść do pracy. Pogubiłam się w tym wszystkim….

Wiem, że takie osoby jak mój mąż się raczej nie zmieniają…. Myślałam, że jestem twarda…Że nic mnie już względem jego nie ruszy… A jednak…. Nie powinno być go w moim otoczeniu… Ja to wszystko wiem…. To czemu tak boli???? Jutro wracam do siebie a oni zostają jeszcze dwa tygodnie… Muszę być silna i nie złamać się… Wrócą – ma wynająć hotel…. Inaczej cała moja praca pójdzie w pizdu…… A na koniec z innej beczki… ???? Tak z ciekawości… Czy w ogóle ktoś to czyta? Czasami zastanawiam się czy jest sens pisać. (dla siebie oczywiście, że tak).. ale czy jest tak jak mi „jedna taka” mówi, że mój blog motywuje nie tylko mnie, ale i wiele innych osób do działania do pracy nad sobą? Zapraszam do kontaktu, jak się odzywacie, mnie również Wasze głosy bardzo motywują. ŚCISKAM WAS MOCNO, WASZA ALA

„W KOŃCU”

Witajcie kochani. Po raz kolejny przepraszam za takie opóźnienia w pisaniu. SOLENNIE OBIECUJE,ŻE OD WRZEŚNIA WSZYSTKO WRÓCI DO NORMY. To jedziemy….. Hmmm i właśnie – od czego zacząć??? Taaaa od początku… Dzieciaki zostały u rodziców, a Ja wróciłam do Krakowa… Prosto po całej nocy w autokarze do pracy – no ale cóż. To był mój wybór. I dostałam „małpiego rozumu” Zostałam na 1,5 tygodnia bez dzieci… Nikt nic ode mnie nie chciał. Nigdzie nie musiałam się spieszyć. Nikt na mnie nie czekał…. I zaczęło się…. Wracanie o 3 nad ranem do domu. W domu taki armagedon porządkowy, że masakra. Przesiadywanie z osobami które nie mają na mnie najlepszego wpływu. Eh…Nawet nie chcę o tym myśleć…. Oczywiście wiedząc, że źle robię kontakt z Lidią miałam tylko „pisany”, migałam się przed rozmową, udawałam, że nie mogę rozmawiać bo coś tam, miałam wiele wymówek. Nie rozmawiałam z nią , bo ta wiedźma po tonie mojego głosu poznaje, że coś jest nie tak…, że coś ukrywam, że wracam do swoich dawnych schematów, więc zaczęłam uciekać…. No i zaczęła się spirala problemów. Moje małe wróciły 5.08 do Krakowa – i dzięki Bogu. Oczywiście „odgruzowanie” mieszkania zajęło mi ponad 4 godziny. Jak wróciły „gwiazdy” wszystko było na tip top, wysprzątanie, wyczyszczone, wypachnione. Nie miały prawa domyśleć się jak wyglądał dom przed ich przyjazdem, bo gdyby zobaczyły… moja ocena, w ich oczach jako matki… lepiej nie gdybać.

07.08 byłam ze średnią na konsultacji onkologicznej w innym mieście… daleka droga, ale dla dobra dziecka pokonała bym nie takie odległości. Chyba żeby zluzować swoje emocje w głowie zaświtała mi myśl…jedyne co dobre z choroby dziecka, to to, że poznam Polskę wzdłuż i wszerz, gdybym miała tak „zwiedzać” nikt by mnie do tego nie zmusił, a tak jeżdżę bez słowa sprzeciwu, pełna nadziei, że może teraz jakiś lekarz postawi taką cudna diagnozę i zacznie takie leczenie, że dziecko będzie zdrowe. I kolejny cios… Czekają nas trzy operacje.. Do tego nowa jednostka chorobowa… Pobrali badania genetyczne… Za trzy miesiące wyniki…. W Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej potwierdzili autyzm, więc czeka nas szkoła specjalna.. Akurat z tego jednego się cieszę, bo dziecko wreszcie będzie miało prawidłowe działania, wsparcie, które je rozwinie, i specjalistów wokół niej. Po tych wszystkich przejściach moja psychika siadała. Czy to widziałam? Oczywiście, że tak, po 10 miesiącach terapii już sporo wiem o sobie, potrafię rozpoznać co się ze mną dzieje. Jednak nic sobie z tego nie robiłam. Ucieczka totalna. Na dokładkę wszystkiego „pan i władca” dostał wyrównanie za pracę w Holandii… nie były to wielkie pieniądze, ale na „karmienie nałogu wystarczyło”.

W pracy jedna ekspedientka się zwolniła, druga poleciała za picie w pracy… Zostałyśmy we dwie w sklepie czynnym 24h….. w pracy byłam na okrągło… Nie reagowałam na to, że mój organizm się buntuje… Nie reagowałam na propozycje Lidii o rozmowę telefoniczną…- przestała je ponawiać….. Nie reagowałam na jej troskę o mnie, uważałam, że jestem już na tyle silna, że dam radę ze wszystkim zupełnie sama, przecież już tyle umiem, tyle wiem, tak dobrze sobie radzę. W rezultacie uciekłam od problemów w pracę… Doskonale wiedziałam, że jest źle… Wiedziałam, że małe tęsknią za mną. Wiedziałam że „hrabia” pije, a dziewczynki na to patrzą…….. Wiedziałam, że wracam do punktu wyjścia. Wiedziałam, że mąż (jeszcze mąż) miał iść do hotelu robotniczego, a tego nie robi z czystego wyrachowania i manipulacji mną (tak wiedziałam i akceptowałam manipulację! ) Wiedziałam, że Lidia czeka aż się „ogarnę’. Ja to wszystko wiedziałam, tylko zobaczyć nie chciałam!! Tylko czemu kurva nic z tym nie robiłam?? Czemu?? Powiem wam.. BYŁO MI WYGODNIE. Posprzątane… Ugotowane.. Obiadek do pracy,… Nikt nic nie chciał ode mnie, a że pił….. wmawiałam sobie, że robi to tak, że dziewczynki tego nie widzą… Szczerze mówiąc teraz sama sobie dałabym w twarz i zapytała CZY TY SIĘ KURVA OGARNIESZ??? Nic mi się nie chciało. Byłam rozdrażniona. Chciało mi się płakać. Nie wiedziałam już co robić.. Napisałam wiadomość do Lidii: POGUBIŁAM SIĘ – RATUJ. Dostałam krótką odpowiedź: „W KOŃCU”. Ciężko było się przyznać do wszystkiego co na odpierdzielałam przez te trzy tygodnie. Jakoś poszło – uff. Tak naprawdę wiedziałam, że zmarnowałam 10 miesięcy terapii. Wiedziałam, że zaczynam od nowa.

Ciężko było się przyznać do wszystkiego co na odpierdzielałam przez te trzy tygodnie. Jakoś poszło – uff. Tak naprawdę wiedziałam, że zmarnowałam 10 miesięcy terapii. Wiedziałam, że zaczynam od nowa. Będzie szybciej – to pewne. No i cóż? Trzeba było zacząć ogarniać to moje „błotko”. Sprawę z zbyt dużym nadmiarem pracy i emocji rozwiązał mój organizm. Zbuntował się i rozchorował. ANGINA Z ZAPALENIEM STRUN GŁOSOWYCH. Tydzień w domu. NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNY. Walcząc z sobą podjęłam decyzję o wywaleniu „pana” z domu. Oczywiście nie obyło się bez awantury, gróźb i wyzwisk… Jednak o dziwo Ja byłam bardzo spokojna w tym wszystkim. Nie podnosiłam głosu… Parę razy prosiłam aby się uspokoił bo są dzieci w domu… „WYRZUCASZ MNIE JAK PSA – JAK MIAŁEM KASĘ TO BYŁEM KOCHANY”. Poczułam się jak by mi ktoś w pysk dał – zwłaszcza, że te wszystkie oszczerstwa nie były prawdziwe, po tym jak przepił wszystkie pieniądze pozostawał na moim utrzymaniu. Jednak wiem, że nie wiedział co robić i jak mnie zranić więc próbował wszystkiego. Jest chorym człowiekiem a w dodatku człowiekiem który nie widzi problemu… DOŚĆ…. Klapki mi opadły, po raz kolejny, ale walczę o siebie o dzieci, nie poddaje się, już moje „powroty do” nie są tak długie jak kiedyś, szybko staje na nogi i prę dalej. Jak „On” zamknął drzwi za sobą poczułam ULGĘ. Nie do opisania ulgę.. To tak tak by mi ktoś ściągnął tonowy kamień z ciała…. Dwa dni później telefon – dzwoni pan: cyt.

S – cześć, mam prośbę
J – jaką?
S – mogłabyś mi pożyczyć 20 zł na jedzenie
J – cisza
S – jesteś tam?
J – tak jestem
S – I?
J – Nie, nie mogę Ci pożyczyć
S – A chociaż 5 zł, na bułki?
J – (z gulą w gardle) nie, nie mogę
S – A mogłabyś mi zrobić ze dwie kanapki?
J – (już ze łzami w oczach) nie, nie zrobię Ci kanapek. Przykro mi – Ja w ten sposób Ci pomagam. Jedyne co mogę to sms wysłać i namiary gdzie jako osoba bezdomna otrzymasz pomoc.
S – jeb słuchawką!!

PORYCZAŁAM SIĘ JAK MAŁE DZIECKO. NIE MOGŁAM SIĘ USPOKOIĆ. Tysiąc myśli na sekundę. Co z Ciebie za chrześcijanka? Chleba odmawiasz? Przecież on głodny. Nie mogłam sobie dać rady. Jak zwykle z pomocą przyszła moja wiedźma :) Wytłumaczyła, że alkoholik musi spaść na samo dno, aby się podnieść, jak zacznie prace nad sobą, wtedy będę mu mogła dać kanapkę, że mogę być z siebie zadowolona, że nie dałam się zmanipulować i nabrać na jego grę, że wreszcie po 4 tyg przerwie wracam na ‚swoje dobre tory”, wie, ze jest mi ciężko, ale innego wyjścia nie ma, przypomniała, ze dajemy „wędkę nie rybę” „Ty mu dałaś wędkę, wie gdzie ma się udać po pomoc, nie musisz sobie niczego wyrzucać………”. Postawiałam granice i mogę sobie pogratulować…. Na drugi dzień jak przemyślałam sprawę doszłam do wniosku, że dobrze zrobiłam. W jakiś sposób zmusiłam go do podjęcia działań. Jedno wiem. NIE DAM JUŻ SIĘ NABRAĆ. To wszystko by się nie wydarzyło – wystarczyło tylko nie wpuścić go do domu jak wrócił z Holandii…

W CIĄGU TEGO MIESIĄCA:
– Zawiodłam moje dzieci
– uciekłam w pracę
– zapiłam
– pozbyłam się z konta 1000 zł
– wysłuchiwałam wszelkich obelg w moim kierunku
– czułam się jak nic nieznaczące zero
– zaniedbałam terapię
– patrzyłam jak ‚S” z mojego domu robi melinę
– zawiodłam ….
– a przede wszystkim zawiodłam siebie

NIE WARTO – OJ NIE WARTO BYŁO…. Już teraz to wiem. „NIE WAŻNE,ŻE UPADASZ - WAŻNE,ŻE SIĘ PODNOSISZ” – zrobię wszystko, żeby już więcej nie pisać tej sentencji, już dosyć tych upadków…..

A tak na koniec, Słyszę od Lidii, że mój blog pomaga :) Baaardzo mnie to cieszy. W szczególności chciałam za miłe słowa podziękować małżeństwu które napisało do Lidii ,że przeczytali wspólnie mój blog i pomógł on podjąć im decyzje o terapii. Ściskam za Was kciuki najmocniej jak umiem…wierze, ze Wam się uda, ja walczę /działam, na swoja rzecz i dzieci dalej. :) ŚCISKAM WAS MOCNO, WASZA ALA.

„KONIEC WAKACJI-SYSTEMATYCZNOŚĆ”
Witajcie kochani :) Tak jak obiecałam biorę się za systematyczne pisanie. No to lecimy :)

28.08.2017r
Byłam dziś zarejestrować się na bezrobociu. Bardzo dziwne uczucie… Czułam się taka niechciana i niepotrzebna… Taka odtrącona… No ale ze względu na fakt, że jestem „twarda” babeczka to dałam radę. Jutro mam się zgłosić na wizytę po oferty pracy – zobaczymy co to będzie :-) Ogólnie to był dzień pełen załatwień. Urzędy, wypełnianie dokumentów itd.. Z jednego jestem duuumna. Wszystko załatwiłam pozytywnie. zauważyłam, że jak tylko człowiek poprosi o pomoc to ją otrzyma… Załatwiłam więcej niż się spodziewałam i to z jakim skutkiem :) DUUUUUMNA :-) Popołudniu wybrałam się z dzieciakami na spacer… Jakaś osoba bez serca wyrzuciła małego kociaka :( Kot cuuudny. Malutki, przytulasek cudownie umaszczony. No i co??? Co było robić? Zabraliśmy do domu dając ogłoszenie na neta. Bardzo nikła szansa, że właściciel się znajdzie. Młode szalały, że chcą zostawić. Niestety nie możemy z paru powodów
a) mamy za małe mieszkanie
b) nie mamy zabezpieczeń w oknach a mieszkamy na 4 piętrze
c) mamy szczury
d) całymi dniami jesteśmy poza domem

Więc obraza majestatu…. Jakoś muszę sobie z tym poradzić. Moja choroba pomału ustępuje – odzyskałam głos YUUPI :)

Jest też gorsza strona medalu – w czwartek muszę wrócić do pracy… Jak to zrobię? Kto zostanie z młodymi? Nie wiem – będę się jutro tym zajmować. Piszę ten tekst a kot leży mi na kolanach pomrukując… Tak jak by chciała powiedzieć – nie wydawaj mnie, będę grzeczna, Ehhhhhhh
Dzwonił „hrabia” :(
S – cześć
J – cześć
S – mam prośbę
J – jaką?
S – mógłbym rano przyjść się wykąpać ogolić i przebrać
J – (z gulą w gardle) Nie, przykro mi. Wyślę Ci sms namiary gdzie możesz otrzymać pomoc w tej kwestii
S – proszę Cię
J – NIE
S – ………

Tyle rozmowy…. Czy mi przyszło to łatwo?? NIE. Jednak wiem, że słusznie robię…. Od niego zależy, czy coś zacznie robić ze swoim życiem. Ja nie mam na to już wpływu i nie chcę mieć….. To chyba tyle z dzisiejszego dnia… Do jutra moi drodzy :)

29.08.2017r
dziś kończyłam załatwiać sprawy urzędowe. UUUUU KONIEC – WSZYSTKO ZŁOŻONE. Włącznie z gotowym wnioskiem rozwodowym. Najpilniejsze urzędu za mną – można odznaczyć… Teraz biorę się za mniej pilne. Byłam na bezrobociu. Dostałam ofertę pracy jako pomoc na kuchni w szkole… Na swoim osiedlu… Praca 7-15 od poniedziałku do piątku. Jutro mam tam dzwonić. Z jednej strony bardzo bym się cieszyła bo to uwolniłoby mnie od problemów z opieką nad młodymi. A z drugiej strony zwyczajnie czuję strach… To coś nowego dla mnie, coś czego nie znam… No ale Ja już nie uciekam…. Więc co ma być to będzie… Jutro się wszystko wyjaśni…. KOT – hmmm

Rano sytuacja – Angela markotna, czuję, że zbliża się atak furiii i nagle…. Kot wskakuje jej na kolana tuląc się i mrucząc… Angela automatycznie zwrot o 180 stopni – natychmiastowa zmiana nastroju…. No i co??? No kupiła mnie tym :) Kotka zostaje :) Tak wiem – mam miękkie serce hihihih.

Byłyśmy popołudniu na długim spacerze ze znajomymi. Była pizza, lody plac zabaw :) Dawno się tak serdecznie i szczerze nie śmiałam… Wygłupom i zabawie nie było końca… Nawet pokazałam dzieciakom jak lata gruby motyl (JA) Chcielibyście wiedzieć? Ni huhuhu to moja tajemnica :-) Nadrabiamy stracony czas… Czas który poświęciłam pracy a nie dzieciom….. Jest wieczór – młode śpią. Padły tak naprawdę zanim zdążyłam je do spania wysłać hihihih. Dało im popołudnie w kość

A Ja chciałabym się z wami czymś podzielić… DZIECI SĄ LUSTREM RODZICA……. Lidia przez cały okres naszej współpracy mi to powtarzała… Wiedziałam o tym…….. Doskonale wiedziałam… Trudno było z realizacją… Od paru dni ostro wzięłam się za siebie… Zmieniłam praktycznie całkowicie nastawienie do dzieci. EJ – JA MAM ANIOŁY W DOMU NIE DZIECI <3 Powaga-normalnie jestem w szoku, że moje młode potrafią być tak spokojne, takie uśmiechnięte, tak ładnie się razem bawić… Chce mi się tańczyć z radości… Stanęłam dziś przed lustrem i powiedziałam: NO MALEŃKA – ODWALASZ KAWAŁ DOBREJ ROBOTY, JESTEM Z CIEBIE DUMNA. To niesamowite jak wszystko się zaczyna układać jak tylko człowiek przestanie uciekać i poprosi o pomoc :) Wiem, że jeszcze wiele trudnych momentów przede mną. Wiem, że jeszcze nie raz będzie mi się chciało wyć. Jednak wiem też, że póki wierzę, że poradzę sobie ze wszystkim to tak będzie. Warto walczyć. Warto wierzyć. Warto chcieć. KAŻDY Z NAS MA SZANSĘ NA NORMALNE,SZCZĘŚLIWE ŻYCIE. Dobranoc kochani :)

30.08.17r
Dziś mieliśmy dzień lenia… NIC – totalnie nic nie robiłyśmy…. Hihihihi. Każdemu taki dzień jest potrzebny. Dobranoc moi mili :)

31.08.17r
Dziś pierwszy dzień w pracy po chorym. Jakaś taka rozbita jestem. Słaba, nic mi się nie chciało. Przeżyłam uffff. Dzwoniłam o tą pracę na kuchni. W poniedziałek rano mam podejść do szkoły na rozmowę. Mam pietra jak cholera!!!! ale ma mnie kto motywować :) więc…dam radę, nie uciekę, pójdę, podejmę wyzwanie :) Zdałam sobie z czegoś dziś sprawę – po raz kolejny. Jak się o coś poprosi to przeważnie się to dostanie. Zatem UWAŻAJMY O CO PROSIMY!! Moi kochani znajomi przewieźli mi takie łóżko z szafką na górze. Pani miała do oddania za darmo :) Koniec spania na podłodze hip hip hura :-) Do tego szykuje mi się malutki remont w tej mojej klitce. Będzie pięknie :) Mój domek… Malutki ale zrobię tak, że będzie przytulnie… Będzie chciało się wracać. Padam na twarz. Dobranoc kochani

01.09.17r
Dziś szykuje mi się nocna zmiana w pracy. Nie lubię nocek. Zwłaszcza, że dziś mecz w nogę. Polska gra…. Będzie się działo. ehhhh…. Moje młode – aniołki… Jaka Ja jestem dumna z nich. MAM CUDOWNE,UŁOŻONE,GRZECZNE MALUCHY. JESTEM Z NICH DUUUMNA <3 Kurczę powiem wam, że wszystko się cudownie układa. Jak przestałam uciekać to wszystko jest ok. Wiecie… Zauważyłam taką rzecz… Jak ktoś nie wierzy w siebie i w fakt, że może mu się udać to wpada w kolejne kłopoty… A wystarczy, że znajdzie się osoba która powie DAJ MI RĘKE I CHODZI – JA WIERZĘ W CIEBIE. UDA CI SIĘ – A JAK UPADNIESZ – POMOGĘ CI WSTAĆ… Dla mnie taką osobą jest Lidia. Boże – jak Ja Ci dziękuję, że postawiłeś tą wiedźmę na mojej drodze. Uciekam do pracy. Papapa kochani

02.09.17r
To była bardzo ciężka zmiana w pracy. Grupka osób za dużo wypiła i zdemolowali mi wejście do sklepu… Pełno szkła, wyzwiska… Policja i straż miejska… To zdarzenie uświadomiło mi dwie rzeczy…

1) Najwyższa pora aby zrezygnować z tej pracy
2) Uzmysłowiłam sobie patrząc na te pijane kobiety fakt jak Ja nieraz wyglądałam… Jak się zachowywałam, co robiłam….. MASAKRA. Nie chcę tak wyglądać już nigdy w życiu… Nie chcę aby ludzie mnie tak spostrzegali jak Ja te kobiety….. Przykre to wszystko. Wujek dzwonił do mnie, że widział Sebastiana w tramwaju… Był z kolegą… Narąbany jak meserszmit….. Tak właśnie się ZMIENIA… Z drugiej strony jestem wdzięczna za tą informację. To pozbyło mnie jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Uświadomiło, że on nie robi NIC aby zmienić swoją sytuację. To smutne. Do jutra

03.0917r
Dziś powinnam iść na nocną zmianę. Na samą myśl dostałam biegunki… Usiadłam sobie i zadałam pytanie: CZEGO ALA CHCESZ? CO JEST DLA CIEBIE NAJWAŻNIEJSZE? I tym oto sposobem załatwiłam sobie zastępstwo na dzisiejszą noc i uświadomiłam szefową, że rezygnuję z pracy. Co poczułam? ULGĘ. Ogromną ulgę i myśl, że postępuję słusznie….. Jutro rozpoczęcie roku szkolnego. Hip hip hura. Wszystko wróci do normalności… Nie mogę się doczekać. Mojego bloga na pewno czytają tez rodzice. I jestem pewna, że przynajmniej 80% cieszy się z tego faktu tak samo bardzo jak Ja. To nie oznacza, że jestem wyrodną mamą… To oznacza, że tęsknie za unormowanym dniem :-) Jutro mam tą rozmowę o pracę… Mam nadzieję, że się uda. Bardzo bym chciała. Odpadło by mi parę rzeczy:

a) Zastanawianie się co zrobię z dziećmi jak będę w pracy?
b) Co zrobię w ferie, wakacje, dni wolne od szkoły?
c) Czy dostanę wolne na święta aby jechać do rodziców?

Tak naprawdę to byłoby jak wygrana w totka :) Pogoda dziś „barowa” nic się nikomu nie chcę. Dzieciaki marudne, ciśnienie niskie. Czuję się taka bleeeee. Jednak nie dam się pogodzie – na złość bierzemy kredki i rysujemy. Takie piękne kolorowe obrazki – na przekór widokowi za oknem :) Czeka mnie jeszcze prasowanie galówek. WRRRRRR.. NIENAWIDZĘ… A może znajdzie się dobra dusza która zrobi to za mnie??? Hihih. Doooobranoc kochani. ŚCISKAM WAS MOCNO, WASZA ALA.

UKŁADA SIĘ

04.09
Dziś miałam dzień na „wariata” Rano rozmowa o pracę w stołówce. Rozpoczęcie roku szkolnego. Pan od pracy na stołówce ma dzwonić popołudniu do mnie. Mam nadzieję ,że się uda. Bardzo bym chciała. Mam stresss i to wielgachny. Popołudniu zakupy do szkoły dla młodych. I tutaj się zatrzymam. Wiele już osiągnęłam, wiele zmieniłam. Jednak nad emocjami muszę jeszcze popracować. Zakupy w sklepie… Szał pał…. Porozwalane wszystko, brak cen itd… Kto robi szkolne zakupy ten wie jak to wygląda.. No i w tym wszystkim moja trójca.. MAAAAAMO CHCE TO… MAAAAAMO ILE TO KOSZTUJE? MAAAAMO, MAAAAAMO, MAAAAAMO ! Dwie młodsze nudząc się postanowiły porzucać się kinder youami. Moja cierpliwość na granicy wybuchu….Wychodzimy….Papieros…. Parę głębszych wdechów…. Jeszcze buty w innym sklepie…Wchodzimy…..I się zaczyna… Bieganie między alejkami….Wybieranie butów….. Marudzenie – no bo jak to nie kupisz mi butów za 200zł?? JA JE CHCĘ…. Nie wytrzymuję…. Szarpnięciem odciągam młodą od półki. Patrzę jej w oczy i mnie PARALIŻUJE… Widzę strach… Mam łzy w oczach… Przepraszam…. W zamian dostaje uśmiech i zdanie: „NIE SZKODZI MAMUSIU – WIEM,ŻE JESTEŚ ZMĘCZONA MY TEŻ”. Boże jakie mam mądre dzieci… Idziemy na pizze… Wieczór uratowany, uffff.

Dzwoni pan od nowej pracy – zaprasza mnie na dzień próbny w środę. YUUUUPI :) Dużo wrażeń dziś, ciężki dzień. Dumna jestem z faktu, że powstrzymałam wybuch zanim tak naprawdę w pełni się „rozkręcił”. Jestem już na tyle świadoma, że wiem jak to dziadostwo zatrzymać. Dobranoc

05.09
Najmłodszej córci zmieniła się wychowawczyni… Mam mieszane uczucia co do tej zmiany…. Zobaczymy co będzie…Młode poszły do szkoły…. Cisza, spokój… Boże dziękuję Ci za oświatę :) Tak siedząc i myśląc przypomniałam sobie, że jutro młode mają psychiatrę a W ma komisje o indywidualne nauczanie… Cholera… A dzień próbny? Co robić…..Spokojnie Ala, spokojnie. Dzwonię do pana i mówię jaka sytuacja.. „Nie ma problemu zapraszam w czwartek”. Nanana :-) Młode wracają ze szkoły… Zdziwienie, że proszę aby się przebrały i tłumaczę, że to ciuchy do szkoły… Oczy jak spodki kosmiczne.. No ale jak mamusiu? Nowe zasady? Tak dziewczynki odpowiadam… Dużo się zmieni… Zapraszam na obiad, potem chwilę odpoczniecie i do lekcji. NIEEEE słyszę w odpowiedzi. YUUUUPI wracamy do „normalności”. Wieczór… Młode śpią a Ja zastanawiam się jak to jutro będzie…. Mam stracha.. A co jeżeli W nie przyznają indywidualnego? Przecież zmieniły się przepisy… Spokojnie Ala, spokojnie – wtedy będziesz się martwić… Padam na twarz, ale nie ma zmiłuj każdy dzień ma być opisany, uczę się systematyczności i konsekwencji. Kolorowych :)

06.09
Późny wieczór – teraz mam chwilę aby napisać. Więc u psychiatry na szczęście niewiele nowego. Panna W załatwiła sobie zwolnienie z wf na cały rok szkolny – cwaniara… U panny A troszkę zmian – na razie nie idziemy do szkoły specjalnej. Kończymy ten rok w integracji i zobaczymy co się będzie działo… Pani doktor pomimo opinii z PPP nie widzi ani autyzmu ani zespołu Aspergera….. Ehhhhh… Nie wiem co lepsze…. Już się gubię w tym wszystkim. Komisja panny W – tak jak myślałam zmieniły się przepisy… Indywidualne tylko w domu.. Jednak po przedstawieniu moich racji panie zrobiły naradę. Ponieważ pierwsza komisja była 30.08 (Nowe przepisy od 31.08) dostała indywidualne w szkole. YUUUUUUUPI :) :) Oczywiście jak to Ja – popłakałam się z radości. Dzieciak szczęśliwy..

Do tego dostała
– psychoterapie raz w tygodniu
– socjoterapię raz w tygodniu
– zajęcia indywidualne z psychologiem raz na dwa tygodnie

BOŻE DZIĘKUJĘ…. TAK BARDZO JESTEM WDZIĘCZNA ZA TO WSZYSTKO CO SIĘ DZIEJE. To niesamowite jak wszystko się zmienia jak człowiek UWIERZY… Jutro dzień próbny….. Zobaczymy jak to będzie. Chciałabym – bardzo bym chciała dostać tą prace. Jednak jak to mówi Lidia „NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNY”. Trzymajcie kciuki. Dobranoc…

07.09
Pije poranną kawę… Z tych nerwów wstałam o 5tej…… Zaraz będę budzić młode… Śniadanie… Ubieranie… Mycie… Ja do pracy a młode Do szkoły. Dużo zmian wprowadziłam od nowego roku szkolnego
a) Wstaje pół godziny wcześniej niż w tamtym roku. Dzięki temu wszystko jest na spokojnie i bez nerwów.
b) Wszystko co możliwe przygotowuje wieczorem (ciuchy, śniadaniówki)
c) Lekcje odrabiamy NA BIEŻĄCO…

Dobra idę budzić młode – trzymajcie kciuki bardzo mocno za moją pracę. Oby mnie przyjęli….. UDAŁO SIĘ – DOSTAŁAM TĄ PRACĘ. Boże jaka Ja jestem szczęśliwa… Standard – popłakałam się z radości.. Udało się, udało…… Mam prace dostosowana do dzieci. Od poniedziałku do piątku… Od 7 do 15…. Weekendy wolne… Święta wolne… Ferie wolne… Wszystkie dni wolne w szkole Ja też mam wolne!! YUUUUPI :-) Nawet jak to piszę to łzy radości mi lecą…. Nie potrafię nawet opisać jak wielką radość, dumę i ulgę czuje.. Ja ALA dokonałam tego…Dałam radę…JA DAŁAM RADĘ…. Chyba z tych emocji nie zasnę…..

08.09
A jednak zasnęłam….Z telefonem w ręce :) Więc sprawa wygląda tak, że do końca września będę chodziła na 4 godziny dziennie.11-15 aby się wdrożyć.. Od 01.10.17r normalnie po 8h. Byłam dziś… Bardzo fajna praca... Dwie dziewczyny – sympatyczne, pomocne…

Ja – osoba która nie potrafi pracować w zespole (lub tak sądziła) jestem zadowolona. Serio – cieszę się, że jesteśmy we trzy. Praca wcale nie jest trudna… I teraz najlepsze NIENAWIDZĘ ZMYWAĆ NACZYŃ.. A dziś robiłam to w pracy śpiewając pod nosem… Zaczynam się bać sama siebie hihihih

Wyszłam z pracy – odebrałam młode… No i szok dzieciaków… Byłam na tyle „wyrodną” matką, że kazałam im odrobić wszystkie lekcje… Szkoda, że nie widzieliście ich min :-) NO ALE JAK TO MAMO – PRZECIEŻ PIĄTEK… Dlaczego musimy dziś robić?? Jest sobota, niedziela…. Byłam nieugięta… I tym sposobem już w piątek moje były spakowane na poniedziałek z odrobionymi lekcjami… A Ja dostałam nową ksywe GESTAPO hihihihi nananan :) Jakoś przeboleje ten fakt…. SYSTEMATYCZNOŚĆ I KONSEKWENCJA. Jednym słowem jestem najlepsza, najwspanialsza, mądra, inteligentna. A jaka duuuumna z siebie….NO ALA-JESTEŚ SUUPER :-) Codziennie patrząc w lustro właśnie to sobie powtarzam :) Dobranoc

09.09
Boże jakie to cudowne uczucie móc się obudzić w sobotę rano i uświadomić, że mam wolne… Całe dwa dni dla dzieci….. Nie muszę myśleć co zrobię z młodymi? Kto z nimi zostanie? Czy będzie spokój? SZCZĘŚLIWA, tak bardzo szczęśliwa….. Były lody, zalew, plac zabaw…Śmiech i miło spędzony czas. Cudooowne uczucie. I standardowo coś musi zakłócić moją radość… Wiem, że absurdalnie może to zabrzmieć…. Jest tak dobrze, że zaczynam się bać kiedy się spieprzy… Skąd te myśli? Nie wiem, nie mam pojęcia. Jednak są….. Nachodzą mnie niespodziewanie…Eh…Nie ogarniam. Zapytam Lidie, pewnie mi wytłumaczy. Dały mi młode w kość.. Już nie ta kondycja co kiedyś. Hihihihih dobranoc

10.09
Niedziela – cuuudownie. W sumie dziś niewiele do pisania. Byczyłyśmy się cały dzień. Jutro szkoła… Tydzień zleciał…. Byłam wieczorem w sklepie z młodą. Przez przypadek spotkałyśmy pana S….. Najmłodsza córka poleciała do niego…. Musiałam Ją odciągać od niego… Nienawidzę takich sytuacji… Jedyne dobrego w tym wszystkim, że powiedział jej aby słuchała mamy… Czuć było od niego alkohol…. Przykre jak sobie niszczy życie. Jednak Ja już nie mam na to wpływu… Nie chce mieć na to wpływu… Tak na koniec wam powiem. Marzenia się spełniają – więc uważaj o czym marzysz :) BUZIAKI, WASZA ALA.

Niedziela Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek Piątek Sobota Styczeń Luty Marzec Kwiecień Maj Czerwiec Lipiec Sierpień Wrzesień Październik Listopad Grudzień

Rejestrowanie nowego konta

Masz już konto?
Zaloguj się Lub Resetuj hasło