(Niezbyt) wysokie funkcjonowanie osób uzależnionych

person Autor: Administrator comment Comment: 0 favorite Odsłon: 256

Specjalista:   Sławek Czarnecki

Na pozór wszystko jest w porządku. Sukcesy w pracy, spokojna i zadowolona rodzina. Dość długo nawet jakieś pasje. Które dopiero z czasem wypiera butelka albo joint. Otwierane lub odpalane wieczorem, za zamkniętymi drzwiami. Wtedy, gdy nikt nie widzi. Albo bardzo skutecznie udaje, że nie widzi.

Bo przecież wszystko funkcjonuje. Wysoko funkcjonuje. Po co drążyć. Matka nie tylko wzorowo zajmuje się rodziną, ale do tego ciężko pracuje. A mimo to ciągle ma dobry humor, ciągle jest wesoła i roześmiana. Po co czepiać się zapachu tych dziwnych kadzidełek. Mąż ciągle bierze nadgodziny i dodatkowe projekty, żeby zapewnić rodzinie jak najlepszy standard. Po co dociekać dlaczego co wieczór kończy jakąś pracę, zamyka się w osobnym pokoju i wychodzi dopiero rano.

Jak w tym kawale o bardzo dociekliwym synku programisty. Działa, to działa. Nie ruszaj. Będziesz mieć tym większą niespodziankę, gdy wszystko się w końcu rozsypie. Raczej nie będzie przyjemna. Ale na pewno wielka. I jak uroczo będzie udawać, że przecież niczego nie widzieliśmy. Że nie było żadnych znaków.

W kontekście dobrego radzenia sobie z życiem mówiło się i często nadal mówi przede wszystkim o wysokofunkcjonujących alkoholikach. To niezwykle ważne, bo ten problem wciąż jest bardzo powszechny. Ale zdecydowanie nie jedyny. Jak to się mówi - nowe czasy, nowe możliwości. Nałogi mają ich ogrom. Coraz powszechniejsze są inne substancje uzależniające. Mówiąc prościej - narkotyki. I choć będziemy rozmawiać ogólnie o uzależnieniach, to do jednego z narkotyków się odniesiemy.

No i nie zapominajmy też o uzależnieniach behawioralnych. Czyli uzależnieniu od czynności. Hazard, seksoholizm zwany też erotomanią, uzależnienie od internetu czy mediów społecznościowych, zakupoholizm. Wszystkie rujnują życie. I wszystkie dają szansę powolnego wyniszczania się wysokim funkcjonowaniem

Taka drobna metaforyczna dygresja o wysokości. Był sobie pewien maszt. Na naszym podwórku, w Polsce. Konkretnie w Konstantynowie. Miał prawie 650 metrów. Wysoko co nie? No wysoko. Dopiero 17 lat po jego zawaleniu jakiś budynek pobił ten rekord. Jak to zawaleniu? A tak to. Lata zaniedbań, niedostrzegania przeciążeń i braku konserwacji nieudolnie przykrywane dumą z tego jak maszt funkcjonuje zrobiły swoje. I tu metafora się kończy. Bo w katastrofie masztu w Konstantynowie nikt nie ucierpiał. Co niestety jest rzadkością gdy pada konstrukcja wysokiego funkcjonowania przy uzależnieniu.

Konstrukcje jakie umożliwiają wysokie funkcjonowanie osób uzależnionych są równie precyzyjne jak dzieła inżynierów. Przestrzeń na nałóg, przestrzeń na pracę, przestrzeń na inne obowiązki. Wszystko jest poukładane i do siebie pasuje. Idealnie. Idealnie na styk. Nałóg dewastuje życie. Jest koszmarną, niszczącą siłą. Niczym rozszalały byk. I teraz wyobraźcie sobie, że macie tego byka “w biurze” i musicie pracować tak wydajnie, żeby nikt nie zorientował się, że ten byk tam jest. A do tego wykonywać inne obowiązki. Chowając szalejącego byka “do kieszeni”. I znaleźć przestrzeń (czas i miejsce), żeby mógł się porządnie wyszaleć.

Pewnie znacie takie powiedzenie: Póki jest dobrze, to jest dobrze. A jak nie jest dobrze, to już nie jest dobrze. Dokładnie tak wygląda wysokie funkcjonowanie przy uzależnieniu. Pobudka, kawa na kaca, praca, rodzinna wizyta u znajomych, kolacja, picie na umór. Wybaczcie to “picie”, bo jest strasznie stereotypowe. Śmiało możemy wstawić tu dowolne uzależnienie. W każdym wszystko działa “na styk”. Konstrukcja precyzyjna jak nowoczesny procesor. I równie “podatna” na każdy “uraz”. Jeśli wylejecie kubek kawy na swój komputer albo pukniecie młotkiem w płytę główną zostanie Wam smutno wyglądający złom

Takim “wylaniem kawy” czy “puknięciem” czasem może być nawet mały stresor. Zwiększenie obowiązków w pracy z powodu ważnego projektu, zmiana sytuacji rodzinnej, choroba (inna niż uzależnienie). Coś, co rozbije misterną strukturę maskarady.

Pamiętam, jak ledwie rok temu mówiłem bliskiej mi osobie, że owszem, jest uzależniona, ale mimo to dobrze sobie radzi. Jest wysokofunkcjonująca. Ta osoba odpowiedziała, że to nie prawda. Że ledwie już ogarnia i nie wytrzymuje napięcia. Że boi się i czuja, że wszystko zaraz runie. Wtedy uznałem to za katastrofizację i użalanie się nad sobą. Dziś wiem, że to ta osoba miała rację, a ja byłem - w najlepszym wypadku - debilem. W terminologii psychiatrycznej. Terminologii sprzed około wieku, ale jednak psychiatrycznej ;) 

To oczywiste, że nie powinniśmy dokonywać gradacji cierpienia czy wielkości traumy, która doprowadziła do uzależnienia. Bo to trzeba powtarzać do znudzenia - nie każda trauma kończy się uzależnieniem, ale każde uzależnienie wyrasta na traumie. To wysokofunkcjonujące również. Tylko ono może wiązać się z wyższym, a wręcz znacząco wyższym poziomem stresu i napięcia. Między innymi z powodu konieczności “utrzymania” maskarady, o której mówiliśmy. Tej “precyzyjnej” i jednocześnie “delikatnej” konstrukcji. Do tych dwóch pojęć, to na końcu sobie jeszcze wrócimy 

Stres i napięcie towarzyszą nam wszystkim. Słyszeliście o efekcie synergii? W fizyce fal takie zjawisko nazywa się efektem rezonansu? Mówią one, że suma jest większa niż wartość poszczególnych elementów. I okazuje się, że nasze 2 + 2 równa się nie 4, ale 6. Drodzy czytelnicy: “synergia stresu”. Synergio stresu: czytelnicy. Przywitajmy się.

Osoby, które wysoko funkcjonują mimo uzależnienia mierzą się właśnie z takim skumulowanym stresem. Tym związanym z uzależnieniem. I tym związanym z funkcjonowaniem. Wysokim, czyli dobrym funkcjonowaniem. A takie osoby (!)muszą(!) dobrze sobie radzić. Bo potknięcie może wyciągnąć na światło dzienne ich nałóg. I ten przymus utrzymania maskarady dobrego funkcjonowania może “podkręcić” napięcie i stres do niewyobrażalnego poziomu.

Pamiętacie, jak zaczęliśmy? Że wysokofunkcjonujące osoby uzależnione to nie tylko alkoholicy. Warto, żebyśmy powiedzieli sobie o szczególnie niebezpiecznym połączeniu. Połączeniu, w którym pojawia się coraz bardziej powszechna i pozornie “nieszkodliwa” substancja. Zgodnie z najnowszymi badaniami istnieje spora korelacja między używaniem marihuany, a epizodami psychotycznymi. Epizodami, które nierzadko są reakcją psychiki na nadmierny, niemożliwy do “utrzymania” stres. Coś nam pobrzmiewa?

Może ta anegdota o lotniskowcu, który był na kursie kolizyjnym z innym obiektem. I uparcie domagał się, żeby to ten inny obiekt zmienił kurs. Przecież on jest potężnym lotniskowcem. Aż dowiedział się, że ten drugi obiekt to latarnia morska. Budynek nie skoryguje kursu. Obojętnie czy jest latarnią morską… czy szpitalem psychiatrycznym. Dlatego jeśli wjedziemy na taki kurs, to obojętnie jak “potężnym lotniskowcem” jesteśmy, skręcić musimy my.

A nie jest to łatwe. Powiedzmy sobie więcej - jest to niesamowicie trudne. Bo w przypadku wysokiego funkcjonowania osób uzależnionych mamy do czynienia z czymś na kształt uzależnienia krzyżowego. Nałogu, który starają się mieć pod kontrolą, żeby móc wysoko funkcjonować. I - przymusową - koniecznością tego wysokiego funkcjonowania.

Koniec maskarady i upadek konstrukcji pokaże, że sobie nie radzą. I często wyciągnie “na światło dzienne” ich nałóg. Co może być źródłem ogromnego wstydu. W naszych uwarunkowaniach kulturowych konkretne uzależnienia mogą być “bardziej wstydliwe” bądź dla kobiet, bądź dla mężczyzn. Ale w wypadku osób, które starają się jak najlepiej funkcjonować mimo nałogu, wstydem jest zawsze.

I dodajmy do tego lęk. Właściwie dwa lęki. Ten bardziej pierwotny. Związany z konfrontacją z traumą (lub traumami), które leżą u podstaw nałogu. I ten niejako wtórny. Że wszystko się rozleci, wszyscy się dowiedzą czy jak to będzie, gdy wszystko wyjdzie na jaw.

Mamy kolejną synergię. Dwóch najtrudniejszych do przeżycia emocji - lęku i wstydu. To naprawde może być trudne do wyobrażenia dla większości z nas. Jeśli ktoś uważa, że jak się chce to można sobie z tym poradzić, to proponuję taki eksperyment. Zróbcie sobie wyjątkowo kompromitującą sesję - coś prywatnego, z jakiejś imprezy, rozbieraną. To co jest dla Was wyjątkowo wstydliwe. Zgrajcie zdjęcia lub filmy na pendriva i zostawcie go w pracy czy na uczelni. Luz, tylko na jeden dzień. Jutro wrócicie i go zabierzecie. Co wam grozi? Lęk, że ktoś go znajdzie. I potencjalny wstyd jeśli znajdzie. No przecież jak się chce, to można sobie poradzić z tymi emocjami, co nie? Tylko przez jeden dzień… To może pora na kolejne przywitanie: Drodzy czytelnicy: codzienność funkcjonujących osób uzależnionych. Codzienności funkcjonujących osób uzależnionych: czytelnicy.

Skoro jesteśmy w temacie uzależnień to taki toast z rejonu polsko- ukraińsko -białoruskiego pogranicza: Бог троицу любит. Mówi się go przy trzecim kieliszku. Lub otwieraniu trzeciej butelki. Oznacza: Bóg lubi trójcę. To po dwóch, jakże miłych, powitaniach pora i na trzecie.

Wycieńczone, napięte do niemożliwości, spinające wszystko na styk wysokofunkcjonujące osoby uzależnione: szansa pomocy. Szanso pomocy: znacznie większe niż nam się wydaje grono cierpiących, w którym jest kilka bardzo bliskich mi osób. Postaraj się być skuteczna.

I droga szanso pomocy, nie mów proszę, że wyleczenie zależy od determinacji uzależnionych. Jestem “z branży” i naprawdę to wiem. Tak samo jak wiem, że to tylko połowa prawdy. Bo wsparcie terapeutyczne może mieć różne przedrostki: tak samo psycho- jak też i socjo- Chociażby wsparcie otoczenia. Jest bezcenne. Badania mówią różnie, ale jego wpływ potrafi być równy wpływowi interwencji psychoterapeutycznej

Tylko drogie grono cierpiacych, o którym wspominałem. To wśród którego są bardzo bliskie mi osoby: żeby nie było - to nie jest pretekst do wymówki. Nie mamy wpływu na to, jak postępują inni. Ale mamy wpływ na to, jakich innych mamy wokół siebie. Do jakich grup chcemy przynależeć, w jakie środowiska chcemy się angażować. I last but not least czy zdecydujemy się na terapię. Bądź indywidualną bądź grupową - dzienną lub stacjonarną.

Specjalistów prowadzących terapię indywidualną znajdziecie w Przystani

Podobnie jak internetową grupę wsparcia, gdzie możecie podzielić się swoimi doświadczeniami. Jak też stworzyć relację z ludźmi, którzy okażą Wam wsparcie.

Przystań z Nami jest Fundacją, która realizuje różnorodne projekty. Być może będziecie chcieli z jakiegoś skorzystać lub się w niego zaangażować. Wolontariat czy po prostu działanie na korzyść innych również może być formą autoterapii czy współtworzeniem akceptującego środowiska

To wszystko zależy już od Was

No właśnie. Prawie zapomniałem... Pamiętacie jak mówiliśmy o precyzji i delikatności? I o tym, do tych pojęć wrócimy. W psychoterapii pozytywnej, jednym z moich nurtów, precyzja lub inaczej dokładność, to ważna potencjalność. Potencjalność czyli coś co nas tworzy, jest częścią nas. I naszym zasobem. Podobnie jak delikatność, która poniekąd wiąże się z precyzją czy uważnością. I owszem - te zasoby możemy wykorzystywać tworząc dysfunkcyjne konstrukcje podtrzymujące maskarady. Ale odpowiednio przepracowane i opracowane stają się naszą siłą

Umów się na wizytę online

bannerMiddle2.jpg

Niedziela Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek Piątek Sobota Styczeń Luty Marzec Kwiecień Maj Czerwiec Lipiec Sierpień Wrzesień Październik Listopad Grudzień

Rejestrowanie nowego konta

Masz już konto?
Zaloguj się Lub Resetuj hasło