Tak bardzo się starałem

person Autor: Administrator comment Comment: 0 favorite Odsłon: 363

Specjalista:   Lidia Jaroch

W życiu mamy szansę zmierzyć się z prawdą albo uciekać od siebie.

Ucieczka daje chwilowe wytchnienie, ale w dłuższej perspektywie jedynie cierpienie.

Nikt z nas świadomie nie chce cierpieć. Cierpienie tak bardzo utrudnia życie... Nie pozwala myśleć, oddychać, żyć. Nikt nie chce świadomie "fundować" sobie takich doznań. Świadomie - to słowo padło nam już dwukrotnie. Bo „automatycznie” (nieświadomie) wielu z nas podejmuje działania, które do cierpienia prowadzą.

Stąd tak wielu podsumowuje swoje działania a czasem ogólnie życie zdaniem: „Tak bardzo się starałem/starałam”, a wyszło…..jak zwykle

Do napisania dzisiejszych rozważań skłoniły mnie rozmowy nad skutecznością pomocy jakiej wielu szuka. Sporo osób twierdzi, że w skrajnych sytuacjach szuka pomocy. I to jest prawda. Niestety. Bo wiele osób, dopóki nie osiągnie „swojego dna” miga się przed fachową pomocą jak tylko może.

Dla wielu terapia, coaching, czy edukacja, jest wyrazem tego, że sami sobie nie radzą.

A przecież w naszym społeczeństwie osoba która sobie nie radzi jest inna, wręcz „gorsza”. Nikt nie chce mieć jej w gronie swoich znajomych. No bo przecież po co? Co ona może nam dać? Czym zainteresować? Czym zachwycić? Wiecznie z „kwaśną’ miną. Z problemami, które najczęściej przytłaczają ją/jego tak, że ‚zrzucili by” je najchętniej na innych…… I niestety „zrzucają” obdarzając każdą napotkaną osobę swoimi problemami.

Najpierw słuchamy i cierpliwie staramy się jakoś pomóc. Radzić, podsuwać pomysły. Z czasem na widok „nieszczęśliwca” uciekamy jak najdalej od niego. A owy/owa „nieszczęśliwiec” mówi, „ znowu straciłem znajomych, a tak bardzo się starałem/starałam”.

Po wielu nieudanych próbach „naprawienia siebie” decydują się poszukać fachowej pomocy. Najczęściej są już wtedy w zaawansowanym kryzysie, któremu towarzyszy wiele dodatkowych objawów. Depresja, stany lękowe, związek rozbity lub na skraju rozbicia. I wiele, wiele innych.

Ale mimo, że znajdują się jak „ w potrzasku” zgłaszają się po pomoc chcąc, żeby zwyczajnie minął objaw. „ Nie chcę cierpieć. Chce być dobrą matką/ dobrym ojcem. Chcę się dobrze czuć w towarzystwie. Chcę dobrze się czuć sama ze sobą. Itd., itd.”

Takie osoby zgłaszają się do tych, którzy mogą pomóc również wtedy, kiedy utracą wolność  i możliwość sterowania własnym życiem. Lub dotrze do nich, że od dawna jej nie mają. Czują się zniewolone, ale nie potrafią zrozumieć co ten brak wolności wywołało. Nawet jeśli ktokolwiek „dokopie” się skąd wywodzą się jego/jej problemy to lęki nie pozwalają iść inną drogą.

Zadaniem osób udzielających pomocy jest uświadomienie determinujących sił. Pokazanie jak sami nieświadomie wyrządzają sobie krzywdę. I co najważniejsze wzmocnić w każdym zdolności do autokreacji, którą każdy z nas w sobie ma.

Każdy ma również "zakodowany” jakiś ideał siebie. Taką wersje ”limitowaną”. Najczęściej bierze się ona z doświadczeń. Podczas rozmów ze specjalistami takie wersje „wypływają”. I to mimo tego, że według nas były dawno zapomniane. Bo to co tkwiło w podświadomości jest często źródłem rzeczywistych odczuć czy myśli.

Odkrywanie w sobie tego, to co dawno zostało zapomniane daje możliwość lepszego poznania siebie, swojego zachowania, myśli, emocji, potrzeb czy intencji.

Ta ukryta w podświadomości strona życia przed nami samymi i przed innymi stanowi „rdzeń” naszej prawdziwej tożsamości.

Każdy z nas ma również ustalony swój „porządek świata”. Mamy nasz ulubiony sposób interpretowania tego co nam się przydarza. A przez to dostrzegamy jedynie to co chcemy dostrzec. „Tak bardzo się starałem/łam”, że ignoruję inne, faktyczne powody porażek. Wielokrotnie jesteśmy tak zapatrzeni w swoje myśli i tak mocno, tkwimy w swojej „bańce informacyjnej”, że zupełnie przestajemy zwracać uwagę na przesłanki, które mogły by potwierdzić słuszność naszych twierdzeń. A częściej im zaprzeczyć.

Często tez z powodu własnych doświadczeń życiowych działamy schematycznie. Tylko takie działanie wydaje nam się bezpieczne. Mam tu na myśli tzw. "sztywne działanie”. Nieraz wręcz przymus zachowywania się zawsze tak samo. Dlaczego tak postępujemy? Bo to co nowe i nieznane niesie ze sobą ryzyko.

Po co ryzykować choćby sukces, jeśli można zostać w swoim znanym, starym świecie. Mimo, że boli.

Wydawać by się mogło,ze każdy z nas chce się uwolnić od lęku, cierpienia czy innych trudności. Ale pozbycie się ich jest równoznaczne ze zmiana własnej osobowości. A przed tą zmiana nasza psychika się broni. Robi tak, bo jej podstawowym dążeniem jest zachowanie „status quo” - tego co jest.

Bardzo często forsujemy więc własne zdanie. Chcemy potwierdzenia swoich działań, swojego sposobu myślenia. Mówiąc ogólnie - potwierdzenia, że to co robię czy myślę jest wartościowe, dobre i właściwe. A tym samym jestem wartościowym człowiekiem. Takie potwierdzenie jest motywujące. A zaprzeczenie FRUSTRUJĄCE. Jeśli go doświadczamy, to często kończymy nasze działania posumowaniem „tak bardzo się starałem/starłam…”

Co więc zrobić, aby „tak bardzo się starałem i jak zwykle nie wyszło” zmienić w „starałem/łam się i wyszło”?

Podjąć działania na swoją rzecz. A tym samym chcieć się zmienić. Uznać swoja omylność w ferowaniu sądów czy opinii. I co niezwykle ważne uznać również swoją współodpowiedzialność za pojawienie się problemów. Przestać trzymać się kurczowo swoich ocen i sposobu życia, które powodują, że nie podchodzimy do zmian. To może być trudne, gdyż psychika twardo stoi na „stanowisku” introjekcji. Tzn. uznaje za swoje czyli znane również i to co jest źródłem cierpienia. "Taka/taki już jestem”.

Co jeszcze? Nie bać się tego, że zmiana przywróci to co odcięte. Chociażby zamrożone uczucia smutku czy rozpaczy. Zagłębienie się w nie pozwala poznać prawdziwego siebie. Nie bać się, że się zmienimy i staniemy innymi ludźmi. Że zmieni się nasza osobowość i inni przestana nas lubić. Ci co faktycznie chcą być z nami zostaną. Inni... Czy osoby, które lubią tylko naszą "nieszczęśniczą wersję" są warte naszych starań?

A co przede wszystkim? Przełamać obawy przed pójściem po pomoc do fachowców. Profesjonalna pomoc potrafi odkryć w nas to co najlepsze. Zaraz do tego wrócimy. Ale najpierw małe podsumowanie

Żeby móc cokolwiek zmienić musisz odczuwać w głębi duszy chęć do zmiany.

Jeżeli sam nie chcesz tej zmiany, nie możesz oczekiwać że wszechświat podejmie wyzwanie za ciebie i w ciągu jednej nocy zmieni się wszystko na lepsze. Wszystko czyli i Ty sam. Jeżeli zrozumiesz korzyści płynące z tej zmiany, to twoja bitwa jest już w połowie wygrana. Chodzi przede wszystkim o to, by świadomie wybrać lepsza drogę. Jeżeli będziesz kurczowo trzymać się zazdrości, żalu czy rozpaczy i użalać się nad sobą, to możesz być tylko nieszczęśliwy.

Jeżeli chcesz być naprawdę sobą i poczuć swoje możliwości musisz zrozumieć konieczność pokonywania własnych słabości i dokonywania zmian, zmian które pozwolą Ci na nowe lepsze życie. Być może czujesz, że samodzielnie nie dasz rady wejść na drogę zmiany. Takie obawy są zrozumiałe. To co nowe budzi lęk. Nie wahaj się porozmawiać ze specjalistami Przystani. Na pewno z chęcią udzielą ci odpowiedniego wsparcia.

Umów się na wizytę online

bannerMiddle2.jpg

Niedziela Poniedziałek Wtorek Środa Czwartek Piątek Sobota Styczeń Luty Marzec Kwiecień Maj Czerwiec Lipiec Sierpień Wrzesień Październik Listopad Grudzień

Rejestrowanie nowego konta

Masz już konto?
Zaloguj się Lub Resetuj hasło